Baza działa
drukuj artykuł

Co to był za ślub

Recenzje i omówienia12/11/07 nr5 (5)

Opis niedawno zakończonej wystawy Agaty Zbylut Tak czyli Nie. Herstory w łódzkiej Galerii Manhattan, zacznijmy nietypowo od góry.


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

Na antresoli Galerii pokazanych został kilkanaście, na pierwszy rzut oka prawdziwych, ślubnych fotografii. Gdyby nie kontekst Galerii, uznać by je można za wyjęte z rodzinnego albumu pamiątki czyjegoś ślubu. Część z nich wykonana w profesjonalnym, fotograficznym atelier, uwieczniała upozowaną młodą parę, samą lub w otoczeniu rodziców, świadków w nierealnej, przeestetyzowanej scenerii. (cykl Tak czyli Nie). Inne sprawiały wrażenie zrobionych przez gości weselnych. Panna młoda w bardziej naturalnej pozie, na schodach kościoła zbierająca monety (cykl Najpiękniejszy dzień w życiu). Choć przy poszczególnych zdjęciach zmieniały się imiona, nakrycia głowy, pan młody, postać panny młodej pozostawała ta sama. Wcieliła się w nią sama artystka. Gdzie zgubiły się prawdziwe bohaterki? Cóż oznaczał gest artystycznego zawłaszczenia? Czyżby kradzież cudzych snów?


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

Przy oglądaniu wystawy Agaty Zbylut same przychodziły do głowy słowa „weselnych” szlagierów – „o czym marzy dziewczyna”, „odrobinę szczęścia w miłości”, „ach, co to był za ślub”. Prace artystki wychodziły od  opisywanych przez nie marzeń kobiet, dziewczyn o byciu idealną panną młodą, pragnieniu spełnieniu w bajkowym rytuale ślubu.


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

Moment ślubu w życiu kobiety jest momentem ważnym. Tak przynajmniej wmawiają nam wszyscy. Skupia się w nim kwintesencja definicji „bycia kobietą”. Panna młoda to bezwolna lalka w pięknej, balowej sukni, rodem z minionych epok, dopasowującą się do odgrywanych ról. Ekstrawagancja w jej stroju nie jest mile widziana, psuje efekt. Agata Zbylut swoimi pracami analizuje ten szczególny produkt ceremonii zaślubin, figurę stworzoną z dziecięcych marzeń, społecznych oczekiwań.


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

Artystka zdarzenie ślubu obserwuje z punktu widzenia kilkuletniej dziewczynki, która dopiero co przeżyła uroczystość pierwszej komunii. Na parterze Galerii królowały białe, komunijne suknie. Obracające się wokół własnej osi, dobrze widoczne z antresoli tworzył część instalacji „Kwiat paproci”. Komunia, jak mówi sama artystka jest przygotowaniem dziewczynki do najważniejszego wydarzenia jej życia – ślubu. Towarzyszy jej podobny ruch – sukienka, fryzjer, prezenty, bajkowy bal, wcielenie się w wymarzoną rolę księżniczki. To pragnienie jest tytułowym herstory, jej (kobiecą) bajkową narracją o białej sukni, 15 minutach sławy. I tu pojawia się pytanie, czy to rola wykreowana przez nas, czy dla nas? Czy to kobiety chcą być księżniczkami, czy jest to klisza narzucana im społecznie z zewnątrz – przemycana w bajkach (w których to, kobieta zazwyczaj jest elementem pasywnym), utrwalana przez babcie, mamy, ciocie, reklamach ze sloganami „W tym dniu chcę wyglądać olśniewającą, tylko dla niego”?


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

Częścią umieszczonej na parterze Galerii instalacji Kwiat paproci były zdjęcia suczek. Wielorasowe kundelki uchwycone pod sklepem, oczekujące na swoich właścicieli, nie wyglądały korzystnie. Grube, pokraczne, dalekie od klasycznych proporcji, symetrii, piękna sztucznie wytworzonych rasy wydawały się jednak bardziej prawdziwe w porównaniu z nierzeczywistym konstruktem panny młodej. Co je łączyło z fotografiami na piętrze Galerii? To samo pragnienie szczęścia, oddania, miłości, wierności. 


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

Dziewczynce, a później kobiecie moment ślubu jawi się nie w wymiarze duchowym, lecz baśniowym, zlewa z opowieściami czytanymi do snu. Każda bajka kończy się przecież hucznym weseliskiem. Sukienki komunijne na parterze Galerii wirowały niczym w tańcu na wyśnionym balu. Atmosferę bezpieczeństwa, babcinego pokoju podkreślały tła fotografii psów – ściana, z modnym kiedyś wzorkiem z wałka synonimem mieszczańskiego bezpieczeństwa; dźwięk, jakby starych skrzypiących drzwi lub drewnianej podłogi. 


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

Agata Zbylut w swoich fotografiach wykorzystała oryginalne zdjęcia ślubne. Z faktu tego nie robiła tajemnicy. Zdjęcie podpisała imionami bohaterek. Poprzez proces obróbki cyfrowej, artystka wkleiła swoją postać w miejsce panny młodej. Przy użyciu profesjonalnego fotomontażu wykreowała rzeczywistość, napisała alternatywną wersję własnej historii. Prawdziwszą, bo udokumentowaną fotograficznie. Jak sama stwierdza w folderze towarzyszącym wystawie, „skoro na zdjęciu była już panną młodą, nie musi ceremonii przeżywać naprawdę”. Jej artystyczna ingerencja, wydobyła z konwencjonalnych, ślubnych fotografii sztuczność: póz, tła, uśmiechów; powtarzalność motywów. Nie zachwiała jednak wiary w ich realność, prawdziwości faktów w nich utrwalonych. Oglądając fotografie nie przeszkadza nam, że Agnieszka, Asia czy Magda to ta sama osoba. Nie interesuje nas, jak było naprawdę, upajamy się pięknem chwili. 


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

Agata Zbylut mówiąc na zdjęciach sakramentalne tak, mówi jednocześnie wyraźne nie. Odsłania grę pozorów. Jej prace z cyklu Tak czyli nie i Najpiękniejszy dzień w życiu nie wchodzą w wymiar duchowy czy emocjonalny momentu ślubu. Ale czy przekazują go ślubne fotografie? Ich wykonanie jest przecież częścią wielkiego przemysłu z katalogami najpopularniejszych póz, końcowym produktem zdjęciem z lalką-panną młodą w roli głównej. Dlaczego wierzymy fotografiom? W dobie technik cyfrowych, każdy wie jak łatwo nimi manipulować. Ufamy uśmiechniętemu politykowi z billboardów, choć na pierwszy rzut oka jego uśmiech jest sztuczny. 

Agata Zbylut zastanawia się nad specyficzną rolą profesjonalnej fotografii jako rodzinnej pamiątki. Powątpiewa w to, czy służą one tylko pobudzaniu wspomnień, pomagają zawodnej pamięci. Na parterze Galerii, w wyodrębnionym pomieszczeniu zaprezentowana została fotografia komunijna artystki. Projekcja obrazu na ścianę Galerii ulegała dyskretnemu zakłóceniu, nieznacznej zmianie ulegało tło. Fotografie kreują własny świat. Oglądając zdjęcia w rodzinnych albumach, nie pytamy, co było po ślubie. Uczestniczymy w społecznym rytuale, skupiamy się na ceremonii, stroju, urodzie panny młodej. Zdjęcia ślubne wykonane przez profesjonalnego fotografa, kreują rzeczywistość, kojarzącą się ze stereotypowymi wyobrażeniami o kobiecym szczęściu. Tworzą hiperrealność, rządzącą się własnymi regułami. Są idealniejsze od wspomnień, bo nawet, jeśli coś pójdzie nie tak, zawsze można je podretuszować, nieco pogłębić biel sukni, zmienić tło, powtórzyć pozę.

Agata Zbylut
Tak czyli nie. Herstory
12 października - 2 listopada 2007
Galeria Manhattan, Łódz


dzięki uprzejmości Galerii Manhattan, fot. Andrzej Grzelak

autor(ka): Agnieszka Kulazińska

archiwum

Przeglądaj wszystkie wydania teksty.bunkier.art.pl

zobacz archiwum }

w ostatnim numerze